Ilość posiłków w insulinooporności. Temat, który można opatrzyć tagiem: KONTROWERSJA. Ile posiłków jeść w insulinooporności to bowiem jedno z najczęstszych pytań osób, które się z nią zmagają. Odpowiedzi bowiem na to pytanie w internecie można znaleźć wiele. Od 3 posiłków zaczynając na 6 kończąc. Podobnie sprawa ma się z tym jak powinno wyglądać śniadanie osoby z insulinoopornością czy jakie produkty powinny się znaleźć w jej diecie.
Nowo zdiagnozowane osoby chcąc sobie pomóc czytają różne rzeczy w internecie i czują zagubienie oraz dezorientację. Każdy bowiem zaleca co innego. Każdy artykuł mówi o czymś innym. I jak tu być mądrym? Dodatkowo obecność na forach i grupach wsparcia podsyca niepewność, bo ilu członków w grupie tyle różnych modeli na poradzenie sobie z insulinoopornością.
CZYM SIĘ KOŃCZY OBECNOŚĆ NA GRUPACH WSPARCIA ZWIĄZANYCH Z INSULINOOPORNOŚCIĄ?
Cóż w pierwszym rzucie mamy do czynienia z chęcią pomocy sobie samodzielnie na podstawie tego co zostało wyczytane. To normalne. Każdy próbuje sobie na początku niemal zawsze poradzić samodzielnie, niezależnie od problemu. Ja również. Także znam to z autopsji.
Tylko tutaj zaczynają się schodki. Dlaczego?
Ano dlatego, że przeciętna Grażynka zaczyna przeprowadzać na sobie różne eksperymenty dietetyczne. W dobrej wierze niestety najczęściej sobie szkodzi. Ilość rozwiązań, które wdraża sprawia, że nie osiąga rezultatów, powiększa się jej frustracja i zniechęcenie, zmniejsza wiara w to, że jednak problem można rozwiązać. Co najgorsze nabiera dużo złych nawyków żywieniowych po drodze…Na sam koniec trzeba dodać do tego, że ma również jakieś zdanie na pewne tematy i później trafiając do dietetyka wychodzi z założenia, że to co NIBY BYŁO TESTOWANE NIE DZIAŁA. ONA TO WIE I JUŻ.
W rzeczywistości jednak jej testy polegały na dwutygodniowych czy maksymalnie miesięcznych próbach, a później następował totalny zwrot sytuacji i zaczynała nową próbę. Zupełnie inną. Popełniała oczywiście przy tym masę błędów, które sprawiały, że coś nie działa, ale skąd mogła to wiedzieć?
Tutaj więc aż prosi się by powiedzieć, że BŁĄD NUMER 1 NA DIECIE W INSULINOOPORNOŚCI TO BRAK CIERPLIWOŚCI DO PROWADZONEGO PROCESU.
Ja wiem, że każdy chciałby wszystko od razu. Ja też. Chciałabym mieć jutro ładną cerę, długie rzęsy, wyrzeźbione fit ciało, do tego milion dolców na koncie i DiCaprio przy swoim boku. I dom z basenem. I kabrioleta, żeby mi włosy podwiewał wiatr 😀
Oczywiście żartuję, ale trochę tak jest. Że chcemy już, szybko, dziś albo najpóźniej za tydzień. Najlepiej połykając jedną tabletkę, która odmieni nasz świat i będziemy żyli długo i szczęśliwie.
A to tak nie działa!!! PROCES TO PROCES MUSI BYĆ DŁUŻSZY LUB KRÓTSZY. CZASEM TRWA 4 MIESIĄCE, A CZASEM CAŁE ŻYCIE.
Skoro nie można nabawić się insulinooporności w tydzień to raczej też w tydzień się jej nie pozbędziesz. Zwykle pracuje się na nią dosyć długo. I uwaga!!! Szczupłe osoby z insulinoopornością też sobie na nią pracują miesiącami lub latami. Może ona się nie objawia u nich tyciem, ale jednak złe nawyki żywieniowe i tryb życia będą widoczne w badaniach.
Tym przydługim wstępem, aby zrobić jednak taki fundament dla całości przechodzę do sedna.
ILOŚĆ POSIŁKÓW W INSULINOOPORNOŚCI -GDZIE LEŻY PRAWDA?
No ile ich jeść ? Pewnie niecierpliwie czekasz na odpowiedź. A odpowiedź brzmi jakże fascynująco czyli? TO ZALEŻY. 🙂 Tak, tak…wiem, że każdy kocha tego typu odpowiedzi, ale niestety to jedyna sensowna.
Dlaczego nie mam jednej odpowiedzi na to ile posiłków w insulinooporności można jeść? Jest kilka powodów.
1. Nie ma żadnych rekomendacji, standardów medycznych apropo tego zaburzenia metabolicznego.
Jak są to proszę podeślij mi. Żadne szanowane, sensowne towarzystwo naukowe nie opracowało jeszcze rekomendacji dietetycznych dla osób z insulinoopornością (za to są dla osób z cukrzycą więc się nimi posiłkujemy). I coś Ci powiem. Nawet jak się pojawią to i tak skończy się w kwestii posiłków na „to zależy”. Bo?
2. Bo…Każdy jest inny.
Tak. Jesteśmy inni i potrzebujemy różnych rzeczy. Przy czym moim zdaniem w 95% przypadków z którymi mam do czynienia ogólne zasady dietetyczne w insulinooporności – SPRAWDZAJĄ SIĘ. To znaczy, że tylko moim zdaniem 1 na 20 przypadków potrzebuje bardzo wyśrubowanych zaleceń pod insulinooporność, a tak naprawdę pod wiele jednostek chorobowych z nią współistniejących. Nie mam na to papierów ani badań, ale to moja doświadczenia i choć moje doświadczenia to żadne potwierdzenie to jednak skoro piszę ze swojej perspektywy mam prawo na nich sobie bazować.
Do takich wyśrubowanych przypadków należą osoby, które mają np. pakiet:
- PCOS+HASHIMOTO (zobacz też: diagnostyka PCOS)
- albo INSULINOOPORNOŚĆ+NIETYPOWA ALERGIA (np. na nikiel)
- lub INSULINOOPORNOŚĆ + NIETOLERANCJE POKARMOWE
- lub INSULINOOORNOŚĆ + INNA JEDNOSTKA CHOROBOWA lub WIELE JEDNOSTEK CHOROBOWYCH
- lub INSULINOOPORNOŚĆ + REFLUKS.
Ostatnimi czasy ilość przypadków z grona 5% się na moich konsultacjach powiększa, bo zwyczajnie zgłaszają się do mnie osoby z tak zwanej grupy „trudnych przypadków” gdzie np. inny dietetyk nie czuł się na siłach zaadresować wiele nietolerancji czy alergii albo same już sobie nie radzą.
Już teraz powinnaś zatem rozumieć dlaczego tak dużo rozbieżności w zaleceniach, a przy okazji w ilości posiłków. Pisałam o tym we wpisie dieta w insulinooporności, ale raz jeszcze powtórzę tutaj.
Ilość posiłków w insulinooporności zależy od:
- wyników badań (glukoza na czczo, insulina na czczo, krzywa OGTT, wskaźnik HOMA-IR czy inny używany przez lekarza czy dietetyka)
- objawów/symptomów m.in. problemy z chudnięciem, senność (sprawdź wpis o senności), zaburzenia koncentracji itd.
- wyjściowej masy ciała
- poziomu aktywności fizycznej
- przyjmowanych leków
- chorób współistniejących
- stylu życia i trybu pracy
- preferencji danej osoby.
I teraz tak…
Sama sobie wyobraź czy zalecenia i ilość posiłków dla kobiety pracującej w korporacji, często wyjeżdżającej na służbowe wyjazdy, z normalną masą ciała i brakiem symptomów m.in. senności będzie taka sama jak np. kobiety pracującej na nocną zmianę, z nadwagą, wykonującą pracę fizyczną i z problemami z koncentracją? Przyjmując, ze HOMA-IR obu Pań się różnią. Jedna ma 2.6, a druga 5.4.
Ilość posiłków w insulinooporności często jest podyktowana tym jaką pracę wykonuje dana osoba. To nie jest apteka. Ludzie żyją, funkcjonują, wykonują różne zawody, a przy okazji o różnych godzinach w ciągu dnia mają przerwy. Czasem więc sensowne są 3 posiłki, a czasem 5, a nawet 6. W szczególności osoby, które wpadają w hipoglikemię potrzebują na początku więcej posiłków, aby normalnie funkcjonować. Często bowiem przechodząc na 3 posiłki doświadczają dosłownie delirki. Trzęsą im się ręce, zapominają wszystko, koncentracja zerowa plus ochota na słodycze tak duża, że zamiast zjeść zdrowy posiłek kończą z batonikiem w ręku.
Ktoś teraz powie, że te osoby szczególnie powinny jadać 3 posiłki, a śniadania mieć na pewno białkowo-tłuszczowe. Cóż…u iluś osób się to sprawdzi, ale będą też takie osoby u których nijak się tego modelu nie da wdrożyć, bo one się po prostu źle czują i tyle. Z mojej praktyki wynika, że zdecydowanie niewielka część osób funkcjonuje najlepiej na modelu śniadań o bardzo niskiej zawartości węglowodanów.
Ostatnią rzeczą jaką powinien robić dietetyk to forsować klienta by męczył się na diecie, która się nie sprawdza, a przy okazji mocno narusza komfort, samopoczucie i funkcjonowanie ogólne. Nie wiem jak Ty, ale ja bym się czuła źle w sytuacji w której specjalista po moich prośbach nie reaguje. Tu oczywiście trzeba dać sobie jakiś czas na wdrożenie i na szok organizmu, ale jednak nie można przedłużać tego w nieskończoność.
PODSUMOWUJĄC
Ilość posiłków w insulinooporności to nie jest czarno-białe płótno, na którym od razu rozpoznany oba te kolory. To często odcienie szarości. W sumie to najcześciej jednak dominuje szarość. I naprawdę dostaję piany (choć już coraz mniej) jak ludzie bez kompetencji, jakiegokolwiek przygotowania merytorycznego, bazując jedynie na swoim doświadczeniu mają czelność mówić komuś ile on tych posiłków jeść powinien i o jakim składzie. A już najbardziej w tym wszystkim bawi mnie taka sytuacja, kiedy ktoś wrzuca swoją dietę na grupy wsparcia (tak ja to śledzę i widzę co się dzieje!) i pyta co GRUPA MYŚLI?
I WTEDY ODZYWA SIĘ CAŁA HORDA EKSPERTÓW I KRZYCZY:
ZA DUŻO WĘGLOWODANÓW!!!
ZA MAŁO BIAŁKA!!!
ZA MAŁO TŁUSZCZÓW!!!
KASZA JAGLANA JEST NIEDOZWOLONA, MARCHEWKA TEŻ I BURAK!!!
ZA MAŁA KALORYCZNOŚĆ!!!
JA BYM UMARŁA NA TEJ DIECIE!!!
ZMIEŃ DIETETYKA !!!
I MOJE ULUBIONE „SAMA BYM SOBIE LEPSZĄ DIETĘ UŁOŻYŁA NIŻ TEN DIETETYK”!!!
Chciałabym rzec…CALM DOWN – wyluzuj. Nie byłaś/byłeś na konsultacji, nie wiesz z czym ta osoba się mierzy, co ona w ogóle na tej konsultacji powiedziała. A do osoby, która wrzuca coś takiego na forum to w sumie tylko jedna uwaga…takie rzeczy są karalne!!!
I na sam koniec.
Nie bez kozery dietetycy studiują 5 lat, mają tysiące godzin praktyk w szpitalach (szczególnie na medycznych uczelniach – ja nadal pamiętam praktyki w warszawskich szpitalach) i nieustannie muszą się dokształcać, aby móc w oparciu o swoją wiedzę, najnowsze rekomendacje i swoje doświadczenia oraz etykę ułożyć zalecenia dietetyczne i skomponować dietę. I gwarantuję, że odpowiednio wykwalifikowany dietetyk bierze te wszystkie wspomniane rzeczy pod uwagę.
Jak zwykle mam nadzieję, że ten wpis przydał się osobom, które mierzą się z problemem. Jak zwykle też podkreślam, że nie musisz mi wierzyć w to co piszę. Chciałam po prostu pokazać, że gdyby to wszystko było takie łatwe to dietetycy nie mieli by co robić, a Ty byś poradziła sobie z problemem od razu. Oby ten wpis uruchomił u Ciebie jakieś procesy myślowe i dał pewne wnioski 🙂 Jestem bardzo ciekawa jakie rozwiązania już stosowałaś by sobie poradzić w insulinoopornością?