Zaczęłam ten wpis od facebooka. Myślałam, że jestem w stanie napisać wszystko co chcę w kilku zdaniach. Okazało się, że się nie da. Otworzyłam więc nowy dokument. Słowa przynęły z pod palców samoistnie. Nie musiałam wiele myśleć. Co z tego wyszło?
PIRAMIDA POTRZEB
Wiele z Was pewnie słyszało lub czytało o piramidzie Maslowa. O tym, że najpierw nasze podstawowe potrzeby muszą zostać zaspokojone, aby następnie móc realizować kolejne, wyższe w hierarchi. Mamy potrzeby fizjologiczne, do których zalicza się między innymi jedzenie, ale mamy też potrzeby wyższe jak potrzeba przynależności do grupy, potrzeba miłości, spełnienia, samorealizacji.
Krytycznie stanęłam niedawno naprzeciwko siebie, swojego życia, tego co mam i czego nie mam. Spojrzałam sobie w oczy. Głęboko. Uznałam ze wstydem, że skupiam się nieustannie na tym czego mi brak. Domu/mieszkania, samochodu, ogromnych oszczędności na koncie, nowej kurtki na zimę, chwilowo też na swoim emocjonalnym kryzysie itd. Zauważyłam jednak, że mam wiele. Naprawdę bardzo dużo. Dużo tego czego nie mają niejednokrotnie inni.
Mam dwie nogi, dwie ręce, sprawnie funkcjonujący umysł, ciało które woła o ratunek, a ja próbuję mu pomóc, Internet, książki i audiobooki do czytania/słuchania, Netflixa, ciepłą wodę w kranie i ogrzewanie. Mam też prysznic i wannę, mogę wziąć kąpiel, a do tego wszystkiego mam pełną lodówkę, w szafkach orzechy i bakalie, makaron i różne kasze. Mam też komputer, stać mnie na suplementy, które są niezbędne jak witamina D, a do tego wszystkiego mam możliwość zaoszczędzenia i kupienia w ramach swoich możliwości prezentów bliskim, przelania pieniędzy gdy są w potrzebie. Mam też tą niesamowitą możliwość by pracować nad sobą z psychoterapeutą i rozwijać się w wielu obszarach, poznawać siebie i dzięki temu żyć bardziej w zgodnie ze sobą.
To tak dużo. Tak dużo, że zapominam o tym. Tak dużo, a zaczęłam myśleć, że to norma, bo przecież normą powinno być. Tymczasem tak wiele z tych moich zaspokojonych potrzeb nie jest zaspokojona u ogromnej ilości ludzi.
O ZIARENKU KIEŁKUJĄCYM
Od jakiegoś czasu rośnie we mnie takie małe ziarenko, jak mały kwiatuszek w doniczce. Małe ziarenko, które jest potrzebą pomagania. Bo boli mnie to, że wielu ludzi nie ma wody w kranie, toalety, ciepłej przestrzeni do spania w zimie, koca do przykrycia, kogoś do porozmawiania. Wstyd mi wtedy za siebie. Wstyd i besztam się w duchu, że często narzekam na swoje życie, a tak naprawdę nie ma na co. Jasne, że chciałabym mieć na własność dom czy mieszakanie, jasne, że byłoby super częściej podróżować, mieć dziesiątki tysięcy oszczędności i wyjechać do SPA. Tylko, że to są elementy życia z wyższej półki, a nie podstawowe potrzeby.
Dlatego właśnie chcę pomagać, bo widzę, że to podstawy są u mnie realizowane aż nadto i mogę podzielić się z kimś tym co mam choć nie jestem Bilem Gates. Pomagać też można we własnym zakresie i w różny sposób.
Chociażby dla przykładu….Wymyśliłam sobie, że zamiast obciąć włosy będę je celowo zapuszczać by przekazać Fundacji Rak’n Roll, w których zostanie wykonana peruka. Czyż to nie okropne, że nie doceniamy tego, że mamy włosy? My kobiety ciągle jesteśmy z nich niezadowolone. Kurcze! A co gdybyśmy je straciły? Czuję na plecach dreszcze gdy myślę, że włosy tak często to dla nas kobiet atrybut kobiecości i mogłabym ich nie mieć.
Z chęci pomocy chcę też nadal blogować, choć mam kryzys i nie jest łatwo.
Wiem, że to niepopularne co powiem, a i znajdą się tacy, którzy powiedzą, że i tak na blogowaniu zarabiam, ale…Tylko w teorii treści na blogu są darmowe. Płacę za nie swoim czasem (który jako jedyny jest nie do odzyskania), płacę na serwer, za domeny, za naprawianie błędów na stronie, za „serwisowanie” tego co uszkodzone, za zmianę strony, za opłacenie programiście kolejnej faktury, by na nowej stronie powstała funkcja wyszukiwania przepisów by Wam moi Kochani ułatwić wszystko.
To element mojej chęci pomocy innym, czyli tym których nie stać na pewne rzeczy. Nie mogą kupić jadłospisu, skonsultować się ze mną indywidualnie. To charytatywność. Nie potrzebuję do tego poklasku. Nie piszę tego, żeby ktoś uznał, że jestem super. Chciałabym tylko napisać to by pokazać, że pomaganie odbywa się na różne sposoby.
Mimo, że coś tworzę, oddaję to bez opłat dla Was to czuję, że to za mało. Czuję, że czas wychodzić ze swojego egoizmu, z tego zacietrzewienia, że mi średnio, że mi źle, że jest kryzys. Miałam zrywy. Pomagam finansowo zrywami. Chcę to zmienić. Chcę zrobić z tego nawyk. Taki jak picie wody na czczo po przebudzeniu.
DECYZJA O POMOGANIU NA STAŁE