Zespól policystycznych jajników to wciąż dla wielu osób zupełnie nowa, nieznana choroba mimo, ze dotyka minimum 10% kobiet w wieku rozrodczym. To oznacza, że na pewno 1 na 10 kobiet w tym wieku choruje, a jak wiadomo wiele przypadków przecież nie jest zdiagnozowanych.
Dzisiaj chciałam przedstawić Wam Agnieszkę z bloga Life Managerka (choć pewnie wiele osób ją zna), która oprócz tego, że dotknął ją zespół policystycznych jajników to jak wiele z kobiet z tym schorzeniem borykała się z insulinoopornością. Zaprosiłam Agnieszkę do rozmowy, aby pokazać Wam oblicze PCOS od strony mniej popularnej. Wciąż bowiem w wielu miejscach internetu przeczytać można, ze insulinoooporność to tylko 3 posiłki dziennie, dieta paleo, eliminacja glutenu i nabiału.
Agnieszka na swoim blogu pokazuje jak można dbać o siebie, zdrowie, w świecie pełnym nakazów, zakazów i odnaleźć swoją drogę. Myślę, że to bardzo potrzebne by pokazywaź różne odcienie tej choroby i sposoby jej adresowania.
O tym jak radzi sobie z choroba Agnieszka przeczytacie poniżej. Zapraszam
Agnieszko opowiedz proszę o tym jaka była Twoja historia związana z diagnozą PCOS? Jak się to wszystko zaczęło? Co sprawiło, że zostałaś zdiagnozowana?
U mnie wszystko zaczęło się od trądziku. To on przez wiele lat był moją największą zmorą. I choć wszyscy pocieszali mnie, że minie wraz z okresem dojrzewania, to niestety nie mieli racji. Przez te wszystkie lata odwiedziłam wielu dermatologów i dzielnie stosowałam się do ich zaleceń. Opierały się one zazwyczaj na antybiotykoterapii, zarówno tej zewnętrznej, jak i doustnej. Dodatkowo miałam zaburzenia cyklu miesiączkowego, ale nie przeszkadzało mi to, że miałam “te dni” nieco rzadziej, bo przecież (jak większość kobiet) ich nie lubiłam.
Moje podejście całkowicie zmieniło się po wizycie u kolejnego dermatologa. Początkowo byłam wściekła, bo była to wizyta prywatna i musiałam za nią zapłacić, a trwała dosłownie 2 minuty… Lekarz powiedział tylko, że mój problem z trądzikiem ma podłoże hormonalne i radzi mi się tym szybko zająć. Podkreślił, że ja widzę tylko defekt na skórze, a problem jest o wiele głębszy i poważniejszy. Te słowa mocno dały mi do myślenia i szybko postanowiłam sprawdzić, czy dany lekarz miał rację.
Tak trafiłam do warszawskiego szpitala na Karowej, gdzie w dwóch turach (dwa różne momenty cyklu miesiączkowego) przeprowadzane są szczegółowe badania hormonalne. Ich wyniki dosłownie zwaliły mnie z nóg…
Hiperprolaktynemia, hipercholesterolemia, podwyższony poziom bilirubiny, PCOS, insulinooporność… Większość tych nazw nawet nic mi nie mówiła, więc byłam solidnie przestraszona. Nagle ze zdrowej osoby stałam się kimś, kto codziennie musi łykać leki, po których dosłownie chodzi się po ścianach. Na początku podejrzewano, że za trądzik odpowiada hiperprolaktynemia, więc przepisano mi tylko Bromergon. Później, pomimo wyregulowanego poziomu prolaktyny, moja sytuacja nie uległa poprawie, więc włączono jeszcze pigułki hormonalne i metforminę.
Jednocześnie skierowano mnie do diabetologa, który kazał odstawić metforminę, ponieważ jego zdaniem moje wyniki nie były aż tak złe, aby walczyć z nimi farmakologicznie. W tym momencie warto podkreślić, że jestem dość lekkim przypadkiem PCOS i insulinooporności. Czasami wręcz ktoś zarzuca mi, że wcale nie jestem chora, bo “przecież jestem szczupła”. Dlatego tak jestem Tobie wdzięczna, Kamilo, za walkę z mitami na temat insulinooporności i PCOS.
Zbyt wiele tych mitów jest również powtarzanych przez lekarzy, to fakt. Nic dziwnego, że kobiety się gubią.
Wracając jednak do mojego leczenia – po 6 latach łykania pigułek wylądowałam na SOR z podejrzeniem zakrzepicy i choć był to fałszywy alarm, z automatu odstawiłam wtedy tabletki. Postanowiłam zmierzyć się ze swoimi hormonami samodzielnie, bez wspomagania. Spodziewałam się oczywiście wielkiego wysypu na twarzy, totalnego rozregulowania cyklu i innych takich atrakcji. Ale nie było tak źle, naprawdę! Rozstanie z pigułkami miało miejsce dokładnie dwa lata temu i dziś śmiało mogę powiedzieć, że była to bardzo dobra decyzja.
Aktualnie dbam o to, co jem. Zwracam uwagę na ładunek glikemiczny potraw, ale zdarza mi się jeść też te niewskazane, jak banany, bób, czy ziemniaki. Unikam stresu, staram się jak najwięcej ruszać. Ćwiczę jogę, która dzięki pozycjom odwróconym, licznym skrętom i wygięciom do tyłu wspiera mój układ rozrodczy. Dodatkowo rok temu przez kilka miesięcy prowadziłam wnikliwe obserwacje swojego organizmu, dzięki czemu odkryłam, co źle wpływa na moją cerę. Ostateczny efekt jest taki, że na początku totalnie rozregulowane cykle (po 40-60 dni) uregulowały się do ok. 30 dniowych. Moja cera wygląda podobnie, jak podczas brania pigułek, a ja nie mam żadnych objawów PCOS.
Agnieszka dzięki tym obserwacjom stworzyła swój autorski Dziennik Obserwacji Organizmu, który pomaga dostrzec co może powodować m.in. problemy z cerą jak jedzenie, konkretne przyprawy, stres, dotykanie twarzy. Dzieli się wskazówkami jak obserwować swoje samopoczucie, wygląd brzucha. Jej dziennik sprzyja monitorowaniu nawodnienia organizmu, pielęgnacji cery i „grzeszeniu” na diecie oraz wielu innym ważnym aspektom dbania o zdrowie.
Zawsze jestem pod olbrzymim wrażeniem jak pięknie pokazujesz kobietom, że można zmienić swój sposób życia na bardziej zrównoważony. Mądry. Sensowny. Bez ekstremów w jedną czy drugą stronę. Myślę jednak, że wiele kobiet ma problemy właśnie z tym “zaczęciem”. Jak u Ciebie to wyglądało? Co być poradziła dzisiaj kobietom z PCOS czy insulinoopornością jako osoba, która ma wszystko za sobą i teraz podtrzymuje efekty starań?
Przede wszystkim trzeba uświadomić sobie, że zmiany w stylu życia to proces. Nie da się zmienić wszystkiego ot tak, w jeden dzień czy tydzień. Ja wszystkie zmiany wprowadzałam stopniowo, długo szukałam diety i aktywności fizycznej dla siebie. Dopiero od mniej więcej roku niewiele się u mnie zmienia, bo wypracowałam sobie rozwiązania, z którymi najbardziej mi po drodze. Bardzo często obserwuję u różnych osób “zrywy” zdrowego stylu życia, które szybko mijają, bo okazuje się, że dana osoba tak naprawdę wcale nie lubi jedzenia sałatek i chodzenia na siłownię. Dlatego każdej kobiecie z PCOS i insulinoopornością radziłabym przede wszystkim otworzyć się na nowe aktywności i smaki.
Może pierwsze eksperymenty nie będą udane, może bieganie to nie będzie TO, może dieta wegańska niekoniecznie jest dla nich. Ale zdrowych opcji jest więcej i świat nie kończy się na rozwiązaniach, które w niektórych środowiskach przedstawiane są jako jedyne słuszne. No i radzę spojrzeć na swój organizm jako na całość. Dieta i aktywność to nie wszystko, czasami naszym największym wrogiem jest stres. Uważam, że w dzisiejszych czasach mamy mnóstwo narzędzi, które mogą nam pomóc w walce z nim. Takie holistyczne podejście do swojego organizmu prędzej czy później powinno przynieść efekty, ale musimy dać sobie na to czas. Każdemu życzę więc otwartości na eksperymenty i cierpliwości.
Bardzo ważne, że piszesz o daniu sobie czasu i szukaniu rozwiązań dla siebie. Zdecydowanie lepiej budować trwałe nawyki, związane też z tym co lubimy, niż próbować zmuszać się do pewnych aktywności czy wspomnianych sałatek. Powiedz jak teraz wygląda Twoja dieta i co dała Ci obserwacja organizmu za pomocą dzienniczka, który stworzyłaś?
Przede wszystkim wyeliminowałam ze swojej codziennej diety produkty mocno przetworzone – różne sklepowe gotowce, sklepowe słodycze i przekąski. Czytam składy kupowanych produktów i zawsze wybieram te najprostsze. Dodatkowo moja dieta jest zbliżona do roślinnej, ale zdarza mi się jeść nabiał (max. kilka razy w tygodniu) lub ryby (dosłownie kilka razy w roku, ale rozważam powrót do jedzenia ryb z większą częstotliwością). Komponując posiłki staram się zwracać uwagę na ich ładunek glikemiczny, ale bez szczegółowych wyliczeń, robię to bardzo intuicyjnie.
Moja dieta opiera się na pełnych ziarnach, kaszach, owocach i warzywach, również strączkowych. Jeśli przygotowuję sobie coś słodkiego, korzystam ze zdrowszych zamienników cukru (syrop klonowy, ksylitol). Zdarza mi się też jeść normalne słodycze, ale raczej te “domowe” (np. ciasto u mamy lub w kawiarni) i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia.
Podczas prowadzenia Dziennika Obserwacji Organizmu zauważyłam wiele ciekawych rzeczy. Najważniejszym odkryciem było to dotyczące jedzenia drobiu. To był czas, kiedy nie jadałam już innego rodzaju mięsa i tylko od czasu do czasu, podczas obiadów u rodziny, zdarzało mi się jeść kurczaka lub indyka. Po każdym takim obiedzie odnotowałam pogorszenie cery! Postanowiłam wówczas odstawić ten rodzaj mięsa i nie jem go do tej pory, a moja cera jest dzięki temu o wiele spokojniejsza.
A co z suplementacją, lekami? Czy jakieś konkretne przyjmujesz i widzisz, że wpływają to one na Twoje samopoczucie lub stan zdrowia?
Nie stosuję żadnych leków. Na szczęście obecnie nie mam takiej konieczności. Z suplementów stosuję jedynie witaminę B12 (ze względu na dietę zbliżoną do wegańskiej) i muszę wrócić do suplementacji witaminy D, bo nawet w samym środku lata okazało się, że mam duży niedobór. Szczerze mówiąc raczej nie odczuwam działania tych suplementów, biorę je tylko dlatego, że jest to zalecane.
Czy jest jeszcze coś co chciałabyś dodać, poradzić kobietom z PCOS?
Żeby podchodziły do swojego zdrowia holistycznie i starały się wybierać lekarzy z takim podejściem. Ja jestem dowodem na to, że da się żyć z PCOS i insulinoopornością bez leków, choć oczywiście jest to kwestia indywidualna i nie u każdej kobiety będzie to możliwe. Jednak połączeniem odpowiedniej diety (tu warto podkreślić, że moja opiera się dokładnie na takich zasadach, jak niedawno opisywałaś) z aktywnością fizyczną, która uwrażliwia komórki ciała na insulinę, można poprawić zarówno wyniki badań, jak i swoje samopoczucie. Styl życia ma olbrzymie znaczenie, choć lekarze nie zawsze o tym mówią. Dlatego sama tak bardzo podkreślam to na swoim blogu, na którego również i Was zapraszam :).
Agnieszko bardzo dziękuję Ci za ten wywiad, a przede wszystkim w ogrom pracy nad blogiem i ZdrowoManiąTV. Za piękną inspirację w sieci do prowadzenia zdrowego, zrównoważonego życia na własnych zasadach w oparciu o obserwację siebie, do której ja zawsze zachęcam wszystkie osoby, także moich klientów.
NIESPODZIANKA
Przygotowałyśmy dla naszych czytelników z Agnieszką wyjątkową niespodziankę. Do wtorku 26.09.2017 r. po zakupie Dziennika Obserwacji Organizmu na stronie tutaj, wszyscy którzy go nabędą otrzymują specjalny kod rabatowy na mój poradnik „Jak zaplanować dietę, zmianę nawyków czy odchudzanie. Poradnik motywacyjny z ćwiczeniami”
za jedynie 14,99 zł czyli ze zniżką 19,91 zł 🙂 Prawie 20 zł oszczędności. Kod zniżkowy będzie działał do środy 27.09.2017 r do godziny 23:59. Potem Poradnik będzie można nabyć tylko w regularnej cenie 34,90 zł.
Agnieszka Świetlik – pasjonatka zdrowego stylu życia, w szczególności kuchni roślinnej, jogi i ruchu ogólnie, najlepiej w postaci tańca lub na świeżym powietrzu. Autorka bloga Life Managerka na którym dzieli się ogromną ilością zdrowych insipiracji na posiłki, aktywność fizyczną oraz spędzanie czasu wolnego. Prowadzi kanał na youtube ZdrowoManiaTV. Agnieszkę można znaleźć również na instragramie i facebooku.